wtorek, 3 stycznia 2017

Liczący karty nie lubili kasyna Olympic

popularne tematy na forum:
Liczenie kart w Blackjack'a w polskich kasynach


Trzy miesiące po zamknięciu kasyna Olympic w Warszawie spotykam w kawiarni jedną z  krupierek.

Zagaduję czy można się przysiąść:

- Teraz już można, wcześniej mieliśmy zakaz spotkań z gośćmi kasyna.

- Trochę szok, największe, najlepiej prosperujące kasyno w Polsce zamykają i różnie się mówi, że to przez niedopatrzenie, że licencja się kończy, że to przez oszczędności, których sieć kasyn musiała szukać.

- Nikt z nas nie wiedział dlaczego zamknięto, ale wszystkie domysły dość szybko były obalane, o tym, że licencja wygasa wiedziano od 2010 roku więc chyba nie to, w dodatku Olympic chyba dość łatwo by ją otrzymał na nowo, kasyno warszawskie odprowadzało największy podatek ze wszystkich kasyn w Polsce, to nie jest prawdziwy powód. Oszczędności może i musieli szukać, ale na grubo ponad 150 kasyn jakie ma sieć, warszawskie generowało prawie 10% całego zysku więc gdzie tu sens?

- Najpierw zamknęli Wrocław, tam się mówiło, że wcześniejsza Polonia, którą przejęli,  miała tak złą sławę, że jedynym wyjściem było to zaorać.

- Jeszcze wcześniej zamknęli Szczecin, a do Wrocławia byłam oddelegowana na pół roku zaraz na początku, bo praktycznie wszystkich poprzednich pracowników zwolniono. Z tego co słyszałam to całkiem słusznie, to była zwykła speluna, mówiło się kiedyś o Centrum Łódź, że to speluna, ale Polonia Wrocław to była elita wśród spelun, zarówno gracze jak i pracownicy. Jedno wielkie

blackjack liczenie kart
chamstwo, nikomu na niczym nie zależało. Każdy nowy gość, po pięciu minutach się ewakuował więc kasyno mieliło ciągle tych samych graczy, siłą rzeczy w większości gołych. Pensja najniższa, napiwków brak, nie ma co się dziwić, a część graczy traktowało je jako noclegownię. W ogóle dziwne jak to funkcjonowało i  z czego się utrzymywało. Kilometr dalej Casinos Poland w Park Plaza i zupełnie inny świat, kultura, duży ruch, miła atmosfera. Olympic nie mógł tego przebić, głównie z racji na historię. To samo było w Warszawie w Polonii/ Metropolu, też przez krótko był Olympic i się zamknął. W Hiltonie tylko był utrzymany poziom, choć krupierów traktowano jak parobków.

- Co Ty mówisz, wydawało się, że wszyscy stoicie murem?

- Pozory, nawet jak już można było poluzować atmosferę i chcieliśmy zrobić pożegnanie w kasynie, to nie pozwolono, a nie chcieliśmy żeby firma to sponsorowała, chcieliśmy tylko w kasynie zrobić imprezkę. „Odbierać pensje, cieszyć się, że jest i do widzenia, nie znamy się więcej”. Była bibka w knajpie na kilkanaście osób, każdy jakoś wiązał plany z tą firmą, pracowało się w końcu po kilka lat. Jeszcze dwa lata temu większość wyfrunęłaby za granicę, teraz to już nie tak kolorowo. Potem się dowiedziałam, że firma nieformalnie pobalowała na sali z lichwą, którą niby ciągle zwalczała, a tu masz, wszyscy w jak najlepszej komitywie.

- O tym, to akurat wiedziałem, że się lubią, w sumie lichwa dla kasyna jest na rękę, ale nie można tego oficjalnie popierać. Gdyby nie lichwa, to gracze by takich majątków nie zostawiali. Przegraliby kasę, wrócili do domu, ochłonęli i być może odpuścili, albo pożyczyliby gdzie indziej, bez takiego procentu i takiej presji. A tu ledwie przegrali i metr od stołu mogli pożyczyć na 10% tygodniowo, a gracz jest w amoku więc myśli, że się odegra i odda. Potem już tylko przepaść.

- A Pan gdzie bywa, bo u nas to raczej sporadycznie?

- Nie pasowały mi u Was tasowarki do kart na blackajcku, do kasyna się przychodzi grać z krupierami, z automatami mogę grać w Internecie.

- Tasowarki ukróciły liczących karty i nie tylko ich, inne przekręty też.

- A jakie mogły być inne przekręty?

- Była taka zdolna para, potem trójka. Krupierka podglądała dwie ostatnie karty przed cut kartą i układem palców na bucie dawała znak graczowi jaka jest pierwsza, a niby robieniem porządku w żetonach jaka jest druga, jak grali sami ostatnia ręka zawsze wygrana 99 na 100.

- Nie znałem tego, którzy to tacy zdolni i co im zrobiono oprócz jak się domyślam zwolnienia i zakazu?

- Ani zakazu, ani zwolnienia, dobrali potem krupiera do spółki żeby nie rzucać podejrzeń ciągle na tą samą krupierkę, a i gracz potem przychodził z panną lub kolegą dla zmyłki. Cały personel wiedział, że jest wał, ale nie wiedzieli co i jak. Krupierzy się sami zwolnili po pewnym czasie i dopiero wtedy wiedzieli, że to o nich chodziło. Byli cwani, on grał od czasu do czasu u innych też ostatnią rękę na maksa, u umówionych krupierów grał jedną lub dwie ręce na początku lub w środku buta podwyższając obstawienie, nie mogli rozgryźć gdzie jest sztos zrobiony.

- Masz jeszcze jakieś smaczki z jaskini hazardu?

- Wszystko już znane i opisane albo nieznane na wieki.

- Dzięki za rozmowę.

tekst pochodzi z multipasko forum i za zgodą autora został tu zamieszczony

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz